POLECANY POST

CYRK FANTAZJA - 5 LAT NA VIDEO

16 marca 2022

Relacja z widowiska Fesztival + w cyrku stacjonarnym w Budapeszcie





"Niektóre rzeczy można zrealizować natychmiast, na inne trzeba czasem poczekać, czasem może to być nawet kilka lat, ale wtedy to już na pewno można rzec, że warto było czekać…"

Tak od 4-5 lat marzyła mi się wycieczka na Węgry, aby zobaczyć co najmniej cyrk stacjonarny w Budapeszcie oraz budynek parlamentu. Jeszcze na początku lutego tego roku to były tylko plany, ale powiedziałem sobie, że teraz, albo za kilka lat. W dniach 13-15 marca spędziłem czas w jednej z najpiękniejszych europejskich stolic, z pewnością dzięki swemu położeniu nad Dunajem jest to bardzo urokliwa metropolia, która zachwyca architekturą, przyrodą, ale przede wszystkim klimatem. O samym Budapeszcie mógłbym pisać i pisać, ale pozwólcie, że przeskoczę do tematyki bloga czyli cyrku. Jak dobrze wiecie cyrki węgierskie mają najwyższy poziom w tej części Europy, wreszcie przekonałem się o tym, na własne oczy, uszy i skórze 😉, niejednokrotnie potrzebne były chusteczki, bo sztuka jaką podziwiałem w 3 węgierskich cyrkach była powalająca i wzruszająca.




Pierwszego dnia po przyjeździe i nocy w hotelu(500m od stacjonarnego cyrku) wraz z dziadkiem, który chętnie wybrał się w swoją pierwszą w życiu zagraniczną podróż, po niemal 70-latach życia, wyruszyliśmy powoli w stronę czyli jedynego stacjonarnego cyrku na Węgrzech.
Uwierzcie mi, że ciężko jest zacząć cokolwiek napisać… wrażenia jeszcze nie opadły, a i nie jest łatwo dobrać odpowiednie słownictwo do tego co miałem zaszczyt podziwiać, ale spróbuję!

Program rozpoczyna się dość nietypowo, tajemniczo w rytm muzyki granej na żywo przez orkiestrę cyrkową pojawiają się kolejno tańczące eleganckie pary. Niedługo potem na środek areny wjeżdża bryczka, na której czele jest oczywiście koń. Wszystko to w zimowej scenerii, po której usłyszeć można muzykę Vivaldiego „Wiosna” i czas na pierwszy punkt programu. Jest nim lina meksykańska. Nie widziałem tej dziedziny od kilku lat, po tym wykonaniu rzekłbym, że aż kilka długich lat. Demeter Anna o ile się nie mylę, swoimi trickami sprawiała, że serce na ułamek sekundy stawało. A to dopiero początek…

Clown Misha Usov ze Stanów Zjednoczonych niestety pojawił się tylko 3-krotnie, ale pokochałem tego jego mościa od pierwszego wejrzenia! Specyficzny styl, dosyć łatwe repryzy bez żadnych skomplikowanych rekwizytów, ale za to wykonanie boskie! Clown taki jaki powinien być, choć ponury z wyglądu to mimika twarzy i gagi prezentowane na arenie rozbawiły mnie oj mocno! Żonglerka foliówkami tak głupia, że aż mistrzowsko komiczna! Wstyd się przyznać, ale wcześniej nie znałem tego clowna nawet z internetu.

Na arenie ponownie pojawiły się taneczne pary w szykownych kostiumach. To był wstęp do trio z Etiopii czyli Africa Trio Balance. Panowie są perfekcjonistami w tym co robią, poziom światowy i bez dwóch zdań są w czołówce tego typu numerów. Ich akrobatyka siłowa sprawia, że aż szczęka opada.

Dosyć nowatorski jak na sztukę cyrkową numer zaprezentował cztero-osobowy zespół z Francji czyli Bartigerzz Gruoup. Street Workout w nietuzinkowym wydaniu, z elementami w stylu slow-motion, i uliczna muzyka to kolejny punkt programu, który skradł moje serce. Czapki z głów!

Vargas Huan czyli młody i nadzwyczaj utalentowany żongler robił z piłeczkami i obręczami niewiarygodne rzeczy, zwłaszcza jak na jego wiek. Finalny element z balansem to cyrkowa poezja.

7 osobowy zespół w azjatyckim stylu i jego popisy na chińskich masztach to kolejny punkt programu. Kolejny grupowy i kolejny, który był rewelacyjny! Takich popisów na chińskich masztach nigdy nie widziałem, ale nie raz marzyłem by coś takiego zobaczyć. Choreografia, kostiumy i nadludzkie umiejętności. Numer długi i wciągający z każdym kolejnym trickiem.

I…. przerwa ot, po tych 60 minutach i ogromnych emocjach i trzech chwilach wzruszenia można było trochę odsapnąć. Po 15 minutach druga część, która trwała dłużej od pierwszej.

Rozpoczyna ją balet w stylu weneckiego karnawału, a tuż po nim Ochir Lkhagva z Mongolii. Jego balans na dość specyficznych krzesłach wręcz przez chwilę przerażał. Wykonanie w fajnym stylu, a piramidy z krzeseł robiły kolosalne wrażenie, pierwszy raz przy tego typu numerze zamknąłem na trzy sekundy oczy(ale zdjęcie wyszło haha). Arcymistrzowstwo balansu!

Następnie trupa, którą miałem okazję podziwiać w 2019 roku podczas Dresdner Weihnachtscircus. Hasska Troupe z Kazachstanu i ich balans z drabiną, to bardzo rzadki ale solidny numer. Przyjemnie było ich podziwiać ponownie. Numer był jednak w innym stylu, i jak dla mnie lepszym.

Stety, niestety w programie ze zwierząt był tylko pokaz psów. Niestety bo zwierząt jak na Wegry mogłoby być dużo więcej. Stety bo lepszej tresury psów w życiu nie widziałem. Mihail Ermakov i jego czworonożna gromadka niesfornych uczniów. Uczniów? Tak bo pokaz psów był wyreżyserowany w stylu lekcji w szkole. Psy zasiadły w ławkach i uczyły się muzyki, geografii czy matematyki i to dosłownie. Nawet ludzie nie wiedzą gdzie leży Ocean Spokojny, a pies tak. Pokaz psów tego artysty udowadnia, że Rosjanie nie mają w sobie równych w sztuce cyrkowej w tym w pokazach zwierząt.
(Nie ukrywam, że w związku z wojną na Ukrainie, wstyd mi chwalić artystów rosyjskich, ale kłamać nie będę bo są fantastyczni, putin im niestety psuje opinię i być może karierę. Przepraszam za dygresję)
Alexandra Spiridonova i jej napowietrzne hula-hop to jedyny punkt programu, który był słabszy od innych. Jak dla mnie poziom dobry, ale mógłby być lepszy.

Po 6 latach czyli od czasu festiwalu w Cyrku Zalewski zobaczyłem jeden z najlepszych numerów czeskich artystów i jeden z najlepszych w tej dziedzinie czyli persze. Duo Stauberti na swoich stalowych masztach robią co chcą i to w najlepszym wydaniu! Są po prostu genialni i deklasują innych w tej dziedzinie. Wiadomo doświadczenie robi swoje, mam nadzieję, że i niedługo polskie duety będą wykonywać persze jak Stauberti.

Na koniec deska w wykonaniu 6-sobowego żeńskiego zespołu. Zaripov Group(Rosja). Deska sama w sobie świetna, ale mogłyby być elementy z krzesłem. Mimo wszystko na takie numery warto czekać, a oglądanie ich na żywo to jak bycie w krainie mlekiem i miodem płynącej. Cyrkowa klasyka w najlepszym wydaniu!

Blisko 150 minutowe widowisko z pięknymi kostiumami, scenografią, najlepszym oświetleniem i co najważniejsze z orkiestrą na żywo! Jedno z 3 najlepszych widowisk jakie widziałem. Zobaczyć w finale ponad 50 artystów… tego nie da się opisać to trzeba zobaczyć, szkoda tylko, że trzeba jechać ponad 1200 km… Mam nadzieję, że jeszcze wrócę do Fovarosi Nagycirkusz!

FOTOGALERIA Z PROGRAMU W DZIALE "ZDJĘCIA"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz