Do trzech razy sztuka: próba, próba generalna, premiera…
Jeszcze tydzień temu nawet nie sądziłem, że uda mi się być
na premierze najsłynniejszego polskiego cyrku. Mało tego nie sądziłem, że to
tata zrobi mi niespodziankę i mnie na nią zabierze. Mówią, że cuda się nie
zdarzają, ale to jeszcze nie wszystkie cuda jakie czekały mnie podczas wyjazdu.
Wyjechaliśmy z Inowrocławia około 8 rano, przed nami było ponad 230 km i
zwiedzanie: skansenu w Łowiczu i Parku historycznego w Arkadii. Zwiedzanie w
deszczu, a dojeżdżając do Pruszkowa na plac przy ulicy Wojska Polskiego, na
którym rozstawiony był Cyrk Zalewski przywitał nas… deszcz. Plac mokry, i jak
na Pruszków, wcale nie jakiś duży. O 13:20 pierwsi goście po raz pierwszy od 8
miesięcy przekroczyli „bramy” namiotu, pod którym o 14:02 rozpoczęło się
wielkie cyrkowe show! Zainteresowanie programami w Pruszkowie, kilka kilometrów
od bazy Cyrku Zalewski było naprawdę spore. Nic dziwnego, że dyrekcja
zdecydowała się na zagranie w niedzielę dodatkowego programu o 19:00. Miejmy
nadzieję, że to bardzo dobry prognostyk na dalszą część sezonu i takie decyzje
będą podejmowane częściej!
Jak to na premierze, każdy z artystów i pracowników miał
pewnie nieco większy stres. Szczerze? Ja się nie czułem jak na premierze, widać
było, że po kilku dniach prób widowisko na 99% było zgrane, na pewno z dnia na
dzień będzie prezentować się jeszcze lepiej, o ile jeszcze się da!
Przejdę do konkretów. Pod namiotem pierwsze ogromne wrażenie robi nowe
oświetlenie- 8 głowic, które mają możliwość rzucania wszystkich kolorów i wielu
wzorów. Takich świateł brakowało w Cyrku Zalewski, teraz wrażenia z programu są
dużo. Dotychczas w żadnym polskim cyrku nie było tak doskonałych głowic.
Na początek w niemal całkowitej ciemności na arenę wjechało
magiczne łóżko. Położyła się na nim i w magiczny sposób zniknęła jedna z
artystek, a Kamil Zalewski wyczarował, budzącego się ze snu RiCO! Kiedy łóżko
wyjechało z areny, podobnie jak to bywało w minionych latach widowisko
rozpoczyna właśnie duża iluzja. Iluzje jak zawsze wywołały spore wrażenie, w
tym na moim tacie. I po kilku magicznych sztuczkach pojawili się wszyscy
artyści występujący w tegorocznym spektaklu, prawie wszyscy. Widzów przywitał
Kamil i Aneta Zalewscy wraz z Maćkiem Najmowiczem. Kamilowi łamał się głos,
kiedy witał publiczność mówiąc o 8 miesiącach przerwy.
Po oficjalnym rozpoczęciu sezonu, zza kurtyny wjechał
ogromny magiczny kapelusz, z którego na sam koniec Kamil Zalewski „wyczarował”
ostatniego artystę: Króliczka! Wyłonił się z cylindra śnieżno-biały,
uśmiechnięty i nieco szalony Playboy… tzn. króliczek RiCO! Nowa repryza, była
bardzo ciekawa, zupełnie coś innego, wszystko było by pięknie gdyby na początku
fioletowa chustka chciała łaskawie się odkleić od króliczka. Sam Króliczek nie
chciał być gorszy od iluzjonisty Kamila Zalewskiego i też próbował oczarować
widzów. Nie wszystko mu pięknie wychodziło, ale można było się pośmiać.
Fragment z obręczami- całkiem niezły, a na koniec to co króliczki lubią
najbardziej i rewelacyjne wyczarowanie marchewek.
Maciej Najmowicz zaprezentował się na sztrabatach w nowej
wersji. Maciej z roku na rok zyskuje nowe umiejętności, dzięki czemu jego numer
staje się jeszcze lepszy. Jak dla mnie lepiej jest widzieć twarz Maćka na
arenie niż jak w zeszłym roku w kostiumie Spider-mana.
Lody! Lody! Komu lody?! Co prawda RiCO proponował możliwość
konsumpcji, ale zabrakło chętnych, potem dodatkowo przeszkodziły mu dwa cudowne
psiaki: Tofik i Tako. Jak zawsze RiCO ze swoimi czworonożnymi przyjacielami nie
zawiedli i skradli serca publiczności. Niestety jedyne zwierzęta w tegorocznym
widowisku Cyrku Zalewski i szkoda, bo reakcje publiczności były niezwykłe i na
pewno chcieli by zobaczyć inne numery z udziałem pupili.
Po zabawie z pieskami czas na debiut na cyrkowej arenie.
Monika Kamińska- absolwentka PSSC w Julinku w przepięknym, harmonijnym numerze
gimnastyki w sieciach. Kilka metrów nad ziemią Monika z każdą kolejną sekundą
zachwycała i wywoływała wielkie brawa. Takich absolwentów szkoły w Julinku
można oglądać bez końca, a to dopiero początek! Dodam, że chwilę przy tym
numerze pomaga Maciej Najmowicz.
Kolejna nowa, tym razem krótsza repryza RiCO z nauką o elektryce. Każdy z publiczności potrafił zapalić światło, ale RiCO swój akumulator miał chyba rozładowany. Repryza krótsza, porządna, intrygująca i co najważniejsze śmieszna.
W trakcie repryzy na arenie pojawiły się rekwizyty: stół i krzesła, na których genialny Maciej Sokołowski zaprezentował wybitną ekwilibrystykę na krzesłach. Cieszę się, że wrócił do Polski po 3 latach i w międzyczasie nie spoczął na laurach, bo jego ekwilibrystyka na co raz wyższej wieży z krzeseł jest lepsza i sięga mistrzowskiego poziomu.
Ernita czyli mistrzyni hula-hop, kręciła obręczami nie tylko na ziemi ale także kilka metrów nad areną. Muzyka, kostium, światła dobrane idealnie a sam numer arcypiękny, dynamiczny, i rzadko spotykany w cyrkach.
Nie zabrakło wątku miłosnego. Przyleciał do Cyrku Zalewski
komiczny Amor. Amor RiCO chciał znaleźć mężczyznom z publiczności drugą
połówkę, co nie zawsze udaje się zgodnie z planem. Ta repryza to majstersztyk
clownady. Ubaw po pachy!
Drugim numerem, również napowietrznym z udziałem
debiutantek, absolwentek PSSC w Julinku: Jagody Stanasiuk i Moniki Kamińskiej.
Trapez kołowy w ich wykonaniu: po pierwsze rzadko spotykany w polskich cyrkach
duet, po drugie nie możliwe, że to świeżo upieczone absolwentki z Julinka, po
trzecie tego numeru nie potrafię opisać słowami. To trzeba zobaczyć. Elegancja,
fantastyczne kostiumy, świetna choreografia i synchronizacja, wielki talent i
numer na miarę najlepszych cyrków. Brawo dziewczyny!
Tuż przed przerwą dodatek dla najmłodszych: dinozaur, Minecraft,
Shimer & Shine, Spider-man oraz duży miś Panda. Po krótkiej prezentacji
bajkowych postaci czas na 20 minut przerwy podczas której można było zrobić
sobie zdjęcia z postaciami z bajek, przejechać na karuzeli oraz skorzystać z
bufetu na zewnątrz.
Po przerwie czas na kolejne wielkie emocje i numery jakich w
Polsce dawno nie było. Druga część programu była krótsza od pierwszej, ale wcale
nie gorsza! Pierwszy był Denis Ilchenko- strongman na miarę XXI wieku, młody
ukraiński artysta z nadludzką siłą, wielokrotnie wpisany do księgi rekordów
Guinessa. Jego wyczyny były bardzo gorąco przyjęte przez publiczność. Siłacze występowali
już w starożytności w rzymskich cyrkach, i są jak widać nieodłączną częścią
widowisk do dziś. Denis wywarł nieziemskie wrażenie na wszystkich!
Po show Strongmana, punkt programu rodem z Cirque du Soleil –
3 osobowa grupa polskich artystów z Julinka wykonała zupełnie świeży, niebanalny
numer na bungee trapezach. Brawa za kostiumy, synchronizację i światła! Numer
jak na kilka miesięcy prób prezentuje się dobrze, a na pewno będzie udoskonalany.
Miło, że Polscy artyści są tak kreatywni i chcą być nowatorscy!
Po kilku latach przerwy pod namiot Cyrku Zalewski wróciła urocza
Dominika Krystel. Kolejna absolwentka szkoły w Julinku. Jej antypody w
klasycznym stylu z domieszką nowoczesności to majstersztyk. To następny dowód w
tegorocznym widowisku Cyrku Zalewski, że Polski cyrk żyje i są w nim młodzi utalentowani
Artyści! Dominika również zrobiła postępy i jej żonglerka nogami są
rewelacyjne!
Ostanie wejście RiCO i jego kultowy, mistrzowski Water Act! Publiczność
w loży miała nie raz podwyższone ciśnienie, a śmiechu nie było końca. Na pierwszym
programie nie zabrakło rozłożonej parasolki przez jednego z widzów w loży- RiCO
wybrnął jak by to był stały punkt tej repryzy, która bez wątpienia jest moją
ulubioną. Brawa były dłuuuugie!
Ponownie w Cyrku Zalewski można zobaczyć kaskaderów na
motorach w kuli śmierci: Aliosn Riders- nieustraszone trio z Brazylii, Chile i
Argentyny. Kula śmierci jak zawsze wywołuje duże emocje i rekacje publiki są
wciąż ogromne. W tym roku do kuli wchodzi Dominika Krystel, która stoi chwilkę pomiędzy
pędzącymi motocyklami. Najodważniejsza kobieta w polskich cyrkach!
Po tych emocjach czas na finał, w którym tradycyjnie biorą
udział wszyscy artyści, do muzyki, którą uwielbiam!
Na początku pisałem, że czekały mnie jeszcze inne cuda. Cudo to był tegoroczny spektakl. Państwo Zalewscy na rok 2021(wciąż w czasie padnemii) przygotowali widowisko ambitne, nowoczesne, fantastyczne i niezapomniane. Widziałem je o 14 i 17, i na pewno z ogromną przyjemnością zobaczę jeszcze nie raz! Brakowało mi zwierząt i ładnej pogody. Po za tym program 2021 jak dla mnie jest lepszy niż w zeszłym roku. Dzieje się w nim sporo, jest dynamiczny, radosny i daje masę pozytywnych emocji. Trwa z przerwą ponad 2h 20 minut. Zapraszam serdecznie wszystkich pod namiot Cyrku Zalewski. Publika w Pruszkowie była niezwykła, brakowało im oraz mnie przez wiele miesięcy rozrywki na najwyższym poziomie.