POLECANY POST

CYRK FANTAZJA - 5 LAT NA VIDEO

21 sierpnia 2021

W pięknym, tradycyjnym niemieckim Circus William- relacja



Jeszcze 3-4 tygodnie temu byłem pewien, że w tym pandemicznym roku nie uda mi się odwiedzić zagranicznego cyrku, a plany miałem i to nie jedne. Od 16 do 20 sierpnia byłem w Międzyzdrojach, swoją drogą fantastyczna miejscowość, do której z chęcią wróciłem po dwóch latach. Oczywiście z Międzyzdrojów do Niemiec to już tylko kilkanaście kilometrów. W poniedziałek wybrałem się od razu do Heringsdorfu- gdzie jak co roku przez całe wakacje stacjonuje jeden z najlepszych niemieckich cyrków. Zanim dotarłem do cyrk, trzeba było dojechać autobusem do Świnoujścia, następnie podziwiać widoki z promu, przejść przez centrum tego uzdrowiskowego miasta do stacji Świnoujście Centrum, skąd jeżdżą pociągi do Niemiec. Do Heringsdorfu, a dokładniej mówiąc do Circus William jest dokładnie 7km od granicy. Bilet pociągiem kosztuje 3 euro w jedną stronę. 

Na placu byłem tuż po 16:20, udało się obejść cyrkowe miasteczko przed deszczem. Wszystkie pojazdy są ustawione co do milimetra, na pewno wygląda to estetycznie. Z zewnątrz w ciągu 2 lat od mojej ostatniej wizyty niewiele się zmieniło, po za nowym kwadratowym namiotem dla zebr i antylop. Jak to w zachodnich cyrkach zanim wejdzie się pod namiot widowiskowy, przechodzi się przez kolorowe i bajecznie oświetlone foyer, w którym mieszczą się bufety, dmuchaniec, krzesła i stoliki. W namiocie widowiskowym pojawiła się nowa kurtyna, która zrobiła na mnie piorunujące wrażenie! Moim zdaniem jest to najpiękniejsza kurtyna jaką widziałem w cyrku. Po za tym przybyło nieco oświetlenia i pojawiły się nowe, również ładniejsze od poprzednich bandy. Obsługa jest bardzo profesjonalna, wskazuje każdemu miejsce, zwłaszcza, że obok np. trzy osobowej rodziny dwa miejsca muszą być puste. W Niemczech od kilkunastu miesięcy panuje zasada, że po zajęciu miejsca na widowni, można zdjąć maseczkę, tak jest również w cyrkach. 


Pierwszy na arenie pojawia się clown Francesco Beeloo, który jak to najczęściej w cyrkach bywa, rozgrzewał widzów, którzy musieli wedle jego rozkazów bić brawa. Następnie barwna i dynamiczna parada powitalna w stylu filmu The Greatest Showman, taka piosenka powinna rozpoczynać tylko najlepsze widowiska i czy takie było? Zdecydowanie! Dodam, że w paradzie biorą udział zwierzęta czy szczudlarze. 

Pierwszym numerem był pokaz kotów domowych. Cudownie po kilku latach było zobaczyć tresurę tych zwierzą na arenie, zwłaszcza, że numer był na najwyższym poziomie, pełen humoru i masy tricków, które koty wykonywały bez najmniejszego zawahania. 
Clown, umilił krótką przerwę grając na trąbce. Tak utalentowanych komików, ogląda i słucha się z przyjemnością!
Nadszedł czas na kowbojskie show. Zespół Die Colorados, na arenie prezentuje strzelanie z bata, rzucanie nożami, gwiazdami, toporkami. Po za tym, na koniach wjeżdżają Indianie, a przez cały numer nie brakuje tancerek. Jednym słowem dziki zachód z najwyższej półki.
Clown, przy swoim trzecim wejściu próbował złapać światełko do wiaderka, ostatecznie w zabawno-spektakularny sposób mu się to udało.
Ekwilibrystyka w wykonaniu młodej i uroczej Georgy jest po prostu czystą poezją. Po dwóch latach numer jest lepiej dopracowany, a stójki na fortepianie w rytm melodii "Never Enough" wraz z eleganckimi, delikatnymi, płynnymi ruchami Georgy wręcz wbijają w krzesełko. Magia na arenie!

Clown Francesco wszedł na arenę ze swoim niewiernym towarzyszem. Przyznam, że nigdy nie widziałem bardziej wrednego szczura, śmiechu nie brakowało.
Był dziki zachód, ale nie zabrakło też klimatu safari. Roberto Wille zaprezentował swoje ukochane pupile: zebry i antylopy. Jak się chce to i nawet takie zwierzęta można świetnie pokazać na arenie.
Duet Clownów, których miałem przyjemność podziwiać po raz drugi. W tym rok mają tylko jedną repryzę, która dla mnie jest arcydziełem clownady. Duet Charly to komicy, którzy pamiętają o tradycji tej cyrkowej dziedziny. Tradycyjnych clownów cenię najbardziej, zwłaszcza gdy potrafią rozbawiać bez końca. Repryza "Taxi" ciekawa, kreatywna i mega śmieszna!
Następnie najmłodsza część cyrkowej rodziny w nowatorskim numerze taneczno-akrobatycznym. Pomiędzy elementami tańca nowoczesnego jeden z tych młodych artystów zaszalał z diabolo. Jest to coś nowego, innego, a w przyszłości może być to jeszcze lepszy numer.
Marketa czyli artystka z Pragi, mająca na swoim koncie rekordy Guinessa, zaprezentowała żonglerkę nogami. Pierwsza połowa numeru jest niemal identyczna jak Dominiki Krystel, ale potem dochodzi maszt, czyli element, który chyba każdy uwielbia!
Przed przerwą jeszcze "Baśń tysiąca i jednej nocy": fakiry, połykacz ognia, wielbłądy, węże, konie, tancerki: jednym zdaniem; wizytówka tego cyrku. Takie punkty programy to cyrkowa poezja.

Nadszedł czas na przerwę, podczas niespełna 20 minut można był odwiedzić cyrkowe zoo, skorzystać z bufetu, czy zrobić sobie zdjęcia z wężami. Ja odwiedziłem zoo, w którym z bliska można było zobaczyć: białe lwice, tygrysy, ponad 20 koni, 18 wielbłądów, węże, lamy, kózki miniaturki, kucyki, zebry, antylopy- łącznie blisko 80 zwierząt, w programie bierze udział połowa. Udało mi się porozmawiać z artystami, część z nich mówi całkiem nieźle po polsku, ba często wspominają Cyrk Zalewski. 

Po przerwie, sensacyjny pokaz wielkich kotów. Manuel Wille pokazuje wielką więź z dwiema białymi lwicami, dwoma białymi tygrysami i dwoma tygrysami bengalskimi. Tresura jest długa, przepiękna, a zwierzęta urocze. Z radością oglądałem ten jak i każdy inny numer z udziałem zwierząt, będąc w Polsce, jednak tego bardzo brakuje. 
Po tym wspaniałym pokazie, czas na komiczny numer na trampolinie. Wreszcie udało mi się zobaczyć tego typu numer na żywo, od dziecka marzyłem by cos podobnego móc obejrzeć w cyrku na żywo. Przez cały numer śmiechu nie brakowało. Podziwiam, że tak niebezpieczne elementy można obrócić w komiczne scenki, być może butelka koniaku pomogła.
Ostatnia repryza, znana z Circo Medrano, czyli trzech śmiałków z publiczności i clown ,który podkładam im głos. Niestety nie znam zbyt dobrze niemieckiego, ale patrząc na reakcję ludzi, było to przezabawne.

Z kolei ostatnim pokazem z udziałem zwierząt to oczywiście kolejna wizytówka Williama; pokaz koni. Roberto Wille niemal nic nie musi robić, konie same wiedzą, jakie tricki w danym momencie należy wykonać. Pokaz na pewno zasługuje na duże brawo!
Na koniec artysta z Kolumbii na rozpędzonym kole śmierci. To co on wyprawiał było fenomenalne, jak na solistę na tym rekwizycie wręcz arcymistrzowskie. Numer pełen emocji i mrożących krew w żyłach tricków. 
Po tych niebotycznych emocjach czas na finał z udziałem wszystkich artystów, po finale pożegnalną piosenkę śpiewał Clown Francesco, a po całym programie można przejechać się na wielbłądach i koniach. Publiczność w Circus William bawiła się wyśmienicie, ja zresztą również. Program bez przerwy trwał dwie i pół godziny. Mi jedynie zabrakło jeszcze jednego numeru napowietrznego, ale to drobny szczegół, po za tym było wszystko co powinno być w cyrku! Warto było wrócić po 2 latach, połowa programu była inna, ale nawet te same numery są wybitne i można je oglądać nie raz! W dni familijne cena biletu to 10 euro, a więc taniej niż w największych polskich cyrkach, a w programie 20 artystów, w cyrkowym zoo jak wspomniałem blisko 80 zwierząt. Jest to piękny, tradycyjny niemiecki cyrk, kto będzie nad morzem blisko granicy, po prostu niech poświęci te kilka godzin i odwiedzi Circus William.

 FOTOGRAFIE Z PROGRAMU W DZIALE ZDJĘCIA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz