Do Drezna wracam jak do miejsca, które po prostu trzeba
odwiedzać. Raz że piękne miasto i wciąż odkrywane nowe zakamarki, dwa wielki,
cudowny cyrk świąteczny, którego magię trzeba poczuć na własnej skórze.
Pod względem programu Dresdner Weihnachtscircus ponownie
jest w ścisłej europejskiej czołówce, powiedziałbym, że nawet podium nie byłoby
tu błędnym stwierdzeniem. W tym roku w pokaźnym miasteczku cyrkowym przybyło
namiotów. Jest to mały biało-błękitny namiot służący eventom oraz zwykły biały
pod którym umieszczono toalety. To dobre rozwiązanie nie trzeba wychodzić na
zewnątrz.
Wnętrza namiotów zyskały nowy świeży wygląd. Inna choinka,
żyrandole, inne plakaty na galerii, czy wreszcie pod największym szapitem wokół
kurtyny wielkie ekrany LED, które podczas każdego występu wyświetlają
dopasowane tematycznie tło. Ekrany mimo moich obaw nie przeszkadzają w
oglądaniu show – wręcz przeciwnie.
Tuż po godzinie 14:00 rozpoczął się trwający ponad 3 godziny
program. Co tu dużo mówić tak jak w 2019 i w 2022 roku od samego początku byłem
wniebowzięty! Wystarczyły pierwsze nuty wygrane przez kilkunastoosobową
orkiestrę, grę świateł i ten bas w uszach. Bajka!
Na początku rozgrzewka z Mr Lorenzem tego komika poznałem już w Medrano, świetnie było zobaczyć go po kilku latach w szerszej odsłonie. Genialna mimika, humor idealny dla każdego, takiego klauna zabrakło mi w zeszłym roku. Podczas repryz przenosiliśmy się na ulice Rzymu.
Tak jak w roku ubiegłym tresurę trzech słoni indyjskich zaprezentował Elvis
Errani – bezapelacyjnie talent nad talentami. To co ujrzały moje oczy w
najśmielszych snach bym tego nie wymyślił. Każdy ruch i trick słoni był
wywoływany delikatnym ruchem jednej lub obu rąk Elvisa niczym za machnięciem
czarodziejskiej różdżki. Cała tresura to liryczna scena o więzi między ludźmi a
największymi lądowymi zwierzętami. Kilkukrotnie podczas tego występu ogarnęło
mnie wzruszenie – jak nigdy w życiu. Dla takich występów powinni przyznawać
jeszcze platynowe statuetki w Monte Carlo.
Wiele magicznych chwil i niepowtarzalnych widoków
zafundowała tresura koni Alexa Giony, którą prezentował bodajże jego kuzyn. Tresura
podczas, której w rytm muzyki pojedynczo dołączają kolejne lśniące i zadbane
rumaki. Treser zarówno ujeżdża konia, jak i prowadzi tresurę z ziemi. Biało-czarna
Sztuka eleganckiej ferajny z cyrkowej stajni.
W Dreźnie zwierząt nigdy nie brakuje. Oprócz słoni i koni,
Laura Uronova zaprezentowała swoje tęczowe pupile – papugi oraz brygadkę
wesołych piesków różnych ras i maści. W papugach brakło mi latania nad głowami
publiczności, ale mimo wszystko było wesoło i cudnie. Pieski także robiły kawał
dobrej roboty, przyjemny pokaz, ale ludzie siedzący w loży zasłaniali część
tricków.
Po dwóch latach zobaczyć Skywalk czy podniebne antypody w
wykonaniu kolejno Alexa Michaela oraz Romy Michael to miły powrót do
przeszłości. W 2021 roku podziwiałem ich oryginalne i bardzo dobre numery w
Cyrku Korona. Tu dzięki większemu namiotowi wszystko było wyżej i dynamiczniej.
Ukraińsko-rosyjski duet na sztrabatach czyli Flash of Splash
to czysty dowód na to, iż współpraca, harmonia między tymi narodami jest
możliwa, tylko „putin” nie może tego pojąć. Wiele skomplikowanych tricków
wysoko nad ziemią, jeden z lepszych duetów w przestworzach jakie miałem okazję
zobaczyć.
Grupa akrobatów z Etiopii i ich handwoltyż to kwintesencja
tego co w tej dziedzinie najlepsze. Wiele widowiskowych wyczynów i niebywała
siła oraz precyzja trupy. Ta sama ekipa prezentuje też chińskie maszty, mimo
kilku niedociągnięć jest to dość dobry numer.
Air Trio i ich występ na szarfach to miły akcent
gimnastyczny do dynamicznej muzyki i z dobrą synchronizacją. Piękno w czystej
postaci
The Jasters to duet, który podnosi emocje do granic
możliwości, o ile strzelanie z kuszy da się obejrzeć bez większego strachu, o
tyle rzucanie nożami, zwłaszcza do kręcącej się platformy, na której
przymocowana jest artystka to już mrozi krew w żyłach. Mistrzowie w swoim
fachu, numer który wymaga ogromnego zaufania i precyzji, a ryzyko przecież jest
nawet wśród tak profesjonalistów dość duże.
Choć niestety 16 grudnia zabrakło latających trapezów, jednego
z hitów tegorocznej edycji, to tegoroczny program mnie nie zawiódł. Tym bardziej że około połowa uczestników to uczestnicy/laureaci MFSC w Monte Carlo. W ubiegłym
roku był troszkę lepszy, ale ciężko porównać zupełnie inne dziedziny sztuki
cyrkowej. Jedno jest pewne jest to zdecydowanie najlepszy spektakl jaki w tym
roku widziałem i jeden z kilku najlepszych w moim życiu. Drezno – mam nadzieję
do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz