SEZON 2022 - SPEŁNIONE MARZENIE...

O ile ten rok tak jak poprzedni zaliczę do moich najlepszych sezonów jako miłośnika cyrku pod kątem odwiedzin cyrków w Polsce i nie tylko, to wydarzyło się coś co chyba dłuuuugo nic nie przebije. Po kilku miesiącach postanowiłem/odważyłem się napisać nieco więcej o tej przygodzie życia.

W sierpniu "zadebiutowałem" w roli clowna na cyrkowej arenie. Dzięki uprzejmości artystów i dyrekcji Cyrku Astoria spełniłem jedno z największych marzeń, a jeszcze kilka godzin przed pierwszym występem nie sądziłem że to się uda. Przez 4 dni i 6 programów zabawiałem publiczność i to międzynarodową (nawet grupę z Zjednoczonych Emiratów Arabskich haha). Pseudonim wymyślił mi Ewaryst Tomczak i tak ze względu na czerwono-żółty kostium zostałem Marchewką. Pokochałem tą ksywkę. 

Prezentowałem swoją repryzą z niewidzialną magiczną piłeczką. Była to niesforna piłeczka, która potrafiła wylecieć za namiot i wrócić niczym bumerang, ale też potrafiła przewrócić uniformistę Sławka. Na finał osoba z publiczności podrzuciła nią tak mocno, że musiałem dla zabicia czasu poczytać gazetę, sięgnąć po lornetkę żeby ją dostrzec i dostać nią w twarz. To tak w skrócie. 
 Przyznam, że nieco bardziej podobało mi się kiedy przed rozpoczęciem programu przez 20-30 minut na różne sposoby rozbawiałem i witałem widzów. Było to wyzwanie, ale te ponad 20 minut tak szybko leciało, że żałowałem musząc schodzić. 

Z każdym dniem i występem starałem się by wychodziło to lepiej, a widząc śmiech wśród dzieci ale przede wszystkim dorosłych czułem dużą ulgę. 2-3 razy trafiła się taka widownia, że śmiali się też w momentach, których się nie spodziewałem. Okej nie były to salwy śmiechu nie wiadomo jak długie ale było te uśmiech widać i słychać. Jak sobie przypomnę moje pierwsze "wejście" a ostatnie z tych 6 to sam dostrzegłem postępy w mimice czy gestykulacji. Wiadomo trening czyni mistrza. 
Czułem się strasznie niezręcznie występując wśród profesjonalistów, zwłaszcza, że moja próba to była porażka, a na występie na szczęście szło już zdecydowanie lepiej. 
Prawdę mówiąc przy wejściu na arenę czułem się jak ryba w wodzie, niemalże zero stresu(to było dziwne jak na mnie), jedynie było dość gorąco. Wiele osób ze mną robiło sobie zdjęcia przed programem, co było niesamowite bo jakby rolę się odwróciły, żałuję tylko, że nie mam tych zdjęć.
Ku mojemu zaskoczeniu ten mój "debiut" i tylko, a właściwie aż 6 spektakli sprawiło, że dopytywali mnie o to inni artyści i pracownicy z polskich cyrków. W Astorii zyskałem też pierwszego fana Bogdana ;). 
Była to bez dwóch zdań bezcenna przygoda, którą w przyszłości mam nadzieję, że uda się powtórzyć, tym bardziej, że mam w głowie kilka innych dość oryginalnych repryz więc...

OBSERWUJ BLOGA NA:

OBSERWUJ BLOGA NA: TIKTOK