POLECANY POST

CYRK FANTAZJA - 5 LAT NA VIDEO

13 września 2022

"Corteo" czyli zupełnie inny świat

Cirque du Soleil przyzwyczaił już polską publiczność do swej wyjątkowości i nietuzinkowych fabuł swoich spektakli. Nie inaczej było z "Corteo", a może jednak inaczej? 

Od czasu zakupu biletów na początku kwietnia, czekałem ponad 5 miesięcy by po raz czwarty w życiu zasiąść na trybunach przed  monumentalną sceną największego cyrku na świecie. Oczywiście nie mogło być inaczej i wybrałem Gdańsk, nie tyle że bliżej ale to miasto bardziej mi się podoba niż Kraków. Przy okazji celu jakim był du Soleil w Ergo Arenie ponownie odwiedziłem Muzeum II WŚ, wszedłem na wieżę Bazyliki Mariackiej, z której dzięki sprzyjającej pogodzie można było dostrzec półwysep Helski i wieżę zamku w Malborku. Gdańsk ma swój urok, a w miniony weekend woda w Bałtyku była nawet cieplejsza od powietrza. W niedzielę w samo południe pomyślałem "chwilo trwaj" a parę sekund później zaczęło się coś, co po paru chwilach śmiało można nazwać sztuką przez duże "S".

Fabuła opowiada o wyimaginowanym pogrzebie clowna, który wyobraża sobie swój pogrzeb. Publika podróżuje we śnie tego clowna, ale też przechodzi przez całe jego życie, gdzie jak w każdym żywocie są chwile radosne i smutne. Na scenie pojawia się kilkukrotnie tytułowa procesja. Oczywiście najwięcej czasu w niespełna dwu godzinnym spektaklu to sztuka cyrkowa. 
Obejrzenie takich występów jakie są w Corteo czyli: deska, palot parterowy, trampoliny, sztrabaty, reki, koła cyra czy hula-hop to zwykłego widza wprawiają one w osłupienie. Po prostu jest to poziom nieziemski, ludzie, którzy przekraczają wszelkie prawa fizyki, wykonują swoje akrobacje z niebywałą perfekcją i wydawałoby się, że z lekkością jakby to co robią na scenie było dla nich jak oddychanie czy mruganie. Nawet wspomniane hula-hop niby nic nadzwyczajnego, co jest w wielu cyrkach, ale tu? Tu było nie hula-hop a arcydzieło! Same rekwizyty potrafią wywołać zawrót głowy, bo kto by pomyślał, że z łóżka można tak wysoko podskoczyć, albo że publika będzie podrzucać artystkę latającą nad głowami?

Gagi komiczne zupełnie inne niż wszędzie, wymagały skupienia, ale śmiech często sam przychodził, interakcje z publiką w łamanym języku polskim to strzał w 10! Romeo i Julia? Dla mnie taka właśnie powinna być. Oryginał się chowa. 
Obojętnie nie można też przejść obok gimnastyki na żyrandolach czy ekwilibrystyce na drabinach. Drabiny tak jak i deska oraz palot parterowy w Corteo były dla mnie wyróżniające, bo czegoś takiego niemalże się nie spotyka, tu było wszystko czego można oczekiwać od sztuki cyrkowej najwyższych lotów, a nawet jeszcze więcej. Jedynie żonglerka nie była taka jaka by mogła być w du Soleil. 

W pierwszej części przez moment uważałem że tych typowo teatralnych wstawek jest za dużo, to po całym widowisku stwierdziłem, że stworzyło to spójną całość. Muzyka na żywo, oprawa świetlna, reżyseria to majstersztyk. W spektaklu tak dużo się dzieje, że nie można czasem skupić się na jednym, mężczyzna, który znika nagle ze sceny, buty, które same biegają, zdejmowanie rekwizytów w mgnieniu oka, niekończące się owacje na stojąco i tysiące zadowolonych widzów to kilka z kilkuset elementów, które jeszcze bym mógł wymienić. Corteo pobudza wyobraźnie, zachwyca fantastyczną sztuką cyrkową i przenosi też do teatru, a to wszystko scala się w jedną wielką całość, zabierając w świat jakby oderwany od rzeczywistości, a z drugiej strony opowiada o życiu. 

Z czterech spektakli du Soleil ten dla mnie numer 2, co nie zmienia faktu, że to jedno z najlepszych widowisk jakie widziałem i już czekam na kolejne. Kiedy? Czas pokaże. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz